Nie dalej jak dwa tygodnie temu oglądaliśmy drewniane podłogi w pięknym ale za małym mieszkaniu. Miłość do zapachu i wyglądu parkietu została zwyciężona przez rozum - TYLE pieniędzy za tak
mało miejsca - nie, jeszcze nie oszaleliśmy do reszty.
Ale było nam smutno.
Na pocieszenie jeszcze tego samego wieczoru, zajrzeliśmy do internetu ... i szybko wpadliśmy na świeże ogłoszenie, bardzo BARDZO korzystnego dla nas mieszkania:
:o)
- (bardzo!) przez nas pożądana część miasta
- niezwykle przyjemna okolica osiedla, ulica zamknięta (znaczy ślepa) tylko dla tegoż osiedla, piękne duże trawniki i w ogóle sporo zielonego
- dwa pokoje
- większe od dotychczasowego
- garaż (o przepraszam, GARAŻ(!) - napisałby Łukasz ;o) )
- przystępna cena (no w miarę)
Ogłoszenie było tak świeże, jak rano w piekarni te bułeczki, mimo pory wieczornej i piątku trzynastego i porażki parkietowej - z miejsca wykonałam telefon.
Pani Maklerin Kornelia, bardzo przyjemna z głosu postać, nie tylko nie miała mi za złe, że późno dzwonię, wręcz była w niebo wzięta ;o). "Och to super że się interesujecie Państwo, bo to piękne mieszkanie i świetne miejsce, koniecznie ustalmy termin na zwiedzanie. Jak tylko skontaktuje się z obecnymi mieszkańcami, zaraz do Pani oddzwonię z propozycją terminów."
Następnego dnia pojechaliśmy sobie tam obejrzeć dokładnie okolicę ... i szybko przekonaliśmy się, że zwariowalibyśmy ze szczęścia gdyby udało nam się tam mieszkać. Cicho, ładnie, wręcz luksusowo - no przynajmniej dla nas, po sześciu latach zamieszkiwania przy "za*ebistej autostradzie" - zdanie jednego Wujaszka po wyjrzeniu przez okno na ciągnącą się pod nim dwupasmówkę łącznie z zieleniakiem na tramwaje - to zamknięta uliczka zdała się nam być królestwem ciszy i spokoju.
Budynki tym razem nowoczesne - a więc nie będzie średniowiecznych fresków, ale za to bardzo przytulne, sześć ich tam stoi, trzypiętrowych w każdym po trzy wejścia. A więc i liczba sąsiadów się zmniejszy, obecnie w jednej klatce naszego dziesięciopiętrowca mieści się 30 mieszkań ...
:o) a tam wszystko się zdawało być takie fajne ...
Już nie mogliśmy się doczekać wnętrza!
A to było przed moim wyjazdem w delegację, więc liczyłam na termin w piątek po moim powrocie.
Oczywiście było inaczej.
Już w drodze tam, dostałam informacje, że "możliwy jest tylko czwartek wieczór, może mój Freund mógłby przyjść sam ..." - oczywiście, że by mógł MIESZKANIE JEST ŚWIETNE na pierwszy rzut oka jak i okolica, a więc mój Freund nie tyle mógł CO MUSIAŁ iść sam je zobaczyć.
W czwartkowy wieczór w ubiegłym tygodniu około godz. 18stej ja w drodze powrotnej biegałam po pieczątki na odszkodowanie za spóźniony pociąg i łapałam następny a Łukaszek w potencjalnym nowym naszym mieszkaniu ... walczył z Emerytami.
O tuż zwiedzanie było zbiorowe - rzecz jasna. A spokojną zieloną okolicą interesują się oprócz nas oczywiście i wszystkie Senioren. A jakże! A Łukaszek zarówno do dzieci jak i do Seniorów nie ma zbyt wiele cierpliwości ... na to wszystko obecna lokatorka otworzyła drzwi z dwójką maluchów przy boku i trzecim w drodze ... :o) ILE JA BYM DAŁA ZA MINĘ ŁUKASZA NA TEN CAŁY SPLOT OKOLICZNOŚCI! ;o)))))))
Ale słuchajcie, wcale nie uciekł, dzielnie przemierzał pokoje (całe szczęście że dwa nie np. cztery :o) ) solidnie zaniżając średnią wiekową w grupie zwiedzających ;o).
Zachwycony mieszkaniem dzwonił zaraz po jego oglądaniu i opowiadał przejęty, że jest IDEALNE ale pewnie uprzedzą nas Senioren, bo znając ich, to już nazajutrz o 5 rano będą stali pod biurem Maklerin ze wszystkimi dokumentami a my przecież jesteśmy z tym w proszku.
Kiedy już wróciłam do domu, wysłuchałam obszernej relacji, co gdzie i jak tam jest. Opowiadał mi nawet jak jest obecnie urządzone, spostrzegawczy Łukaszek zrelacjnował mi wszystko, problem miał jedynie z zapamiętaniem kolorów ;o).
Stwierdziliśmy, że TAK - chcemy i na drugi dzień miałam dzwonić do Pani Makler i pytać co musimy zrobić, mając nadzieje, że Emeryci zbłądzili po drodze do jej biura, albo że choć przyjdą później bo nawalił im balkonik.
Łukaszek przejęty ciągle powtarzał "że pewnie nic z tego nie będzie, że nam się nie uda, bo to byłoby zbyt pięknie". Już mi się zaczęło to zrezygnowanie udzielać a tymczasem Meklerin pierwsza mnie osiągnęła! :o)
"Liebe Frau ... proszę nadesłać następujące dokumenty jeśli są państwo zainteresowaniu wynajęciem mieszkania" - hmy, Emeryci nawalili?
Odpisuję: "Oczywiście, niezwłocznie skompletujemy dokumenty, jesteśmy bardzo zainteresowaniu tym mieszkaniem."
"Świętnie. W takim razie cofam wycofuję ogłoszenie z internetu."
Ale zaraz. Ale jak to? To już? Jest dla nas? Nie będzie walki z emerytami kto jest lepszy na lokatora mieszkania?!
:o)
Nie wytrzymałam, musiałam zadzwonić. Przecież zazwyczaj zbierają tutaj setki ofert i potem sobie przebierają kto ma najlepsze warunki, a ona po tygodniu wycofuje ogłoszenie? Zmniejsza się ryzyko konkurencji?
Dzownie do Maklerin:
"Halo Frau ... przepraszam, ale jak mam to rozumieć, czy stajemy do konkursu czy może mieszkanie przewidziane jest dla nas?" - "oh dla was dla was! Pani Freund pokazał wczoraj taki duży interes a Państwo byli pierwszymi, którzy się zgłosili więc macie pierwszeństwo" ...
Emeryci znokautowaniu. Ja też.
To dosłowneE tłumaczenie z niemieckiego "pokazał duży interes" ... ?! ;o)
Dzwonie do Łukasza:
"ŁUKASZEK! Coś Ty tam wczoraj narobił?! Że mamy pierwszeństwo w kwestii mieszkania!" ;o)))))))
Może cel uświęca środki ... ;o). Bo dziś już mamy przed sobą umowę do podpisania. Wprowadzamy się w październiku w te oto 60-metrowe cztery konty:
A na przykład tak myślę sobie, że możemy spróbować je urządzić:
:o)
To ja z wypiekami na twarzy będę śledzić urządzanie Waszego nowego gniazdka, Łukasz niech tworzy fotorelację!
OdpowiedzUsuń:o)
Usuńoj Lukasz to juz dawno niczego-foto nie tworzy, ale fotorelacje beda, bo ja zapalalam do aparatu i juz TYLE pomyslow mam, ze sie doczekac nie moge :o)
ale sie cieszę :)
OdpowiedzUsuńŁukasz naprawdę musiał DUŻY interes pokazać:D
najważniejsze, że sie udało i mieszkanie jest wasz:)
:o) dzieki Joasiu, ja tez sie ogromnie ciesze!
UsuńHa ha ha! Ty uważaj na tego Twojego Mężczyznę, bo jak on tak chętnie ten duży interes pokazuje...;-P Cudnie to brzmi!
OdpowiedzUsuńGratuluję "własnych" kątów! Oby Wam się dobrze urządzało i mieszkało!
Zolwico! ;o) Ale CO tak cudnie brzmi konkretnie ... ;o)
UsuńNo wlasnie wlasnie na wlasne bez " " trzeba jeszcze poczekac, ale z tych takich teraz w " " bardzo sie cieszymy :o) PRAGNELISMY TEJ ZMIANY niezmiernie.
Dzieki! :o)
Gratuluję!!!!
OdpowiedzUsuńI cieszę się razem z Wami :))
Dzieki Kochana! :o) :o*
UsuńLinko koniecznie musisz pokazać kadry z Waszego nowego gniazdka (mam nadzieje ,że wytrzymam dom października) ;)
OdpowiedzUsuńRozkład daje dużo możliwości i ten taras!
Pozdrawiam cieplutko
Ty... a ja jak już nie mogę wytrzymać! ;o)
UsuńZdjęcia już mam w zamyśle, dużo zdjęć! :o)
Dziękuję i pozdrawiam wzajemnie.
No i znaleźliście swoje cztery kąty, super.
OdpowiedzUsuńTaK! :o)))))))
UsuńWow, wow, wow! Jakie wieści!!!! :-))))
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo się cieszę! Ale Wam się poszczęściło, nie dość że taka super okolica to jeszcze takie super mieszkanie! No ale jak Łukasz interes pokazał to ja się nie dziwię że je macie... ;-PPP
(W angielskim dosłowne tłumaczenie jest takie samo ;-) )
No to będziemy z niecierpliwością czekać na fotorelacje!
:-*
:o) Julka moja droga, dzieki za wspolodczuwanie radochy! :o)))))))
Usuńno nie? - te obcojezyczne interesy ... ;o)