“This life is what you make it.
Not matter what, you’re going to mess up sometimes, it’s a universal truth. But the good part is you get to decide how you’re going to mess it up.
Girls will be your friends – they’ll act like it anyway. But just remember, some come, some go. The ones that stay with you through everything – they’re your true best friends. Don’t let go of them. Also remember, sisters make the best friends in the world.
As for lovers, well, they’ll come and go too. And babe, I hate to say it, most of them – actually pretty much all of them are going to break your heart, but you can’t give up becuase if you give up, you’ll never find your soul mate. You’ll never find that half who makes you whole and that goes for everything.
Just because you fail once, doesn’t mean you’re gonna fail at everything. Keep trying, hold on, and always, always, always believe in yourself, because if you don’t, then who will, sweetie?
So keep your head high, keep your chin up, and most importantly, keep smiling, because life’s a beautiful thing and there’s so much to smile about.” — Marilyn Monroe

czwartek, 5 lipca 2012

Wszędzie! Ale na litość boską NIE SAMOLOTEM!

O mały włos nie wylądowałam w samolocie!

Wczoraj nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić.
Ja wiem, że w dzisiejszym świecie ... ale ja jeszcze nigdy nie latałam i nie sądziłam, że będę chciała tak szybko a co dopiero musiała ... NIGDY NIE MARZYŁAM ŻEBY BYĆ STEWARDESOM! 


W pracy tak sobie słyszę rozmowę telefoniczną kogoś tam z szefem: "yhmy. tak. tak. swietnie. to ja widze w tym Frau "Linke" ;o). tak 17.-19. lipca. dobrze. pasuje. dobrze dziekuje. to do ulyszenia."

No siedzę, czekam jak na szpilkach. To co tym razem dzieje się w mieście i ja muszę tam być koniecznie? (Ledwo się otrząsnęłam po ostatnim trzygodzinnym spotkaniu a tu się szykuje następne - trzydniowe, po prostu pięknie! ;o) nieświadoma najciekawsze kapryśnie sobie wzdycham ... )

Przyszedł do mnie szef. Nie wyobrażacie sobie mojego zaskoczenia kiedy usłyszałam "Karo, słuchaj, w Friedrichshafen jest szkolenie, nie chciałabyś w nim uczestniczyć? Poleciałabyś za dwa tygodnie, a tam nad Bodensee jest naprawdę pięknie". - uśmiecham się do Herr Szefa, w oczach próbuję zachować spokój i zrozumienie, staram się nie zapomnieć, że my ludzie musimy oddychać, dobrze że siędzę.
Kompletny popłoch panuje w mojej głowie. Szare dziewczynki biegają wznosząc ku górze ręce, kręcą główkami z niedowierzaniem "lecimy? LECIMY?! BEDZIEMY LE-CIE-Ć?!?!?!? on chyba żartuje, no jaja sobie robi! Zapytaj go. Przecież są jeszcze pociągi, autobusy, KU*WA podróże STOPEM! m y  n i e  c h c e m y   n i g d z i e   l e c i e ć RATUNKU POMOCY!"

Nie, że szkolenie. Nie, że trzy dni. Nie, że to daleko. ALE ŻEBY OD RAZU LECIEĆ?! 
A myślałam, że jestem przygotowana na wszystko ... ile ja bym dała za trzy tygodnie non stop spotkań zamiast gdzieś na trzy dni teraz lecieć ... 

"Dobrze Geraldzie. Chętnie wezmę w czymś takim udział, pewnie." - "To świetnie. Zaraz zadzwoni do Ciebie Pan XY, pozmawiacie o szczegółach" - "Ok. Niech i tak będzie."

Jak Pan XY przepytywał mnie z podstawowych zagadnień w celu ocenienie czy w ogóle opłaca mi się wysyłać zaproszenie, zastanawiałam się czy może mu umyślnie źle nie odpowiedzieć? A jak to mi nie przeszło a rozmowa układała się wręcz fantastycznie z tym przemiłym człowiek, to normalnie chciałam go zapytać czy po mnie nie przyjedzie ...
Test zakończony pomyślnie, wysyłają dla mnie zaproszenie.

Spokojnie. Myśl trzeźwo. Może nie stopem ale pociągiem też można tam dotrzeć.
Sprawdzam. No są. Oczywiście samolotem dużo szybciej ale POCIĄGI TEŻ SĄ! Biegnę do szefa.

"Gerald. Ja bym wolała zamiast lecieć, pojechać pociągiem, czy to niebyły problem?" - "Chcesz jechać pociągiem? To daleko. Masz strach przed lataniem?" - "Właściwie to nie wiem. Ja jeszcze nie leciałam samolotem..." - " NAPRAWDĘ?" ( TAAAAK(!) NAPRAWDĘ(!) rozdarły się rozhisteryzowane szare dziewczynki).

Gerald serdecznie dał mi wolną rękę.
Ale koleżanki nie dawały spokoju. 
"No przestań, jak to nie chcesz lecieć? To fajnie! I szybciej tam będziesz. Leć, leć koniecznie!".

Tylko Łukaszek w domu doskonale rozumiał co czuję. Mówił, że gdyby to jemu kazali gdzieś lecieć, dobrowolnie złożyłby wymówienie.

A tak niedawno mówił do mnie, że powinniśmy razem wsiąść w jakiś samolot, żeby się sprawdzić i ten pierwszy raz mieć razem ze sobą, bo prędzej czy później gdzieś nas wyślą pocztą lotniczą służbowo. Nie chciało mi się w to wierzyć. Machnęłam ręką. Nie wyślą, nie wyślą, spokojnie, a już na pewno nie mnie...

Och.

Pół nocy nie spałam. Myślałam tylko o jednym.
Trochę byłam ciekawa, jakby to było, tak sobie polecieć... trochę chciałam. Z drugiej strony nie mogłam sobie siebie wyobrazić... ja? Sama? Na wielkim lotnisku? Ja w samolocie? Ciekawe czy wpuściliby mnie w kasku i ze spadochronem ...

Nie. Nie ma mowy. To jeszcze nie ten czas. Powoli. Innym razem. Teraz sama nigdzie nie lecę. 
Nie ma zamiaru nie spać przez te dwa tygodnie ...

Na szczęście koleżanki też okazały się serdeczne. Zrozumiały mój wybór. Przejęły się moim dziewictwem lotniczym i postanowiły wybrać się w przyszłości ze mną gdzieś na weekend - samolotem, ale to w przyszłości jak się przygotuję a tym razem dać mi spokój. :o)

Także jadę za dni paręnaście w przepiękną okolicę, będę u podnóża Alp, hotel mam nad samym Jeziorem Bodeńskim - I CO JEST NAJLEPSZE - jadę tam PO PROSTU pociągiem! :o)))))))  

Łukaszek, który zdołał już być nieopodal w delegacji, opowiada mi jak tam pięknie. Pamiętam jak wtedy po powrocie stamtąd zafascynowany planował kiedy mnie tam zabierze.
Nie przewidzieliśmy, że i mi zdarzy się wcześniej wyjazd służbowy.
Ale Łukaszek mówi mi z łobuzerskim uśmiechem, że będę tam chciała wrócić, z nim ;o), i pospacerować za rękę.
Na pewno ma rację.
:o)
Tymczasem pakuję Koffer i jadę sama. Mam nadzieję, że mi się powiedzie.

Fot. Łukaszek




17 komentarzy:

  1. Linko! ja uwielbiam latać! a już sam start to najcudowniejsze uczucie jakie może być...żałuj:-))) ostatnio jak wracaliśmy z Francji, mieliśmy lot do Wrocławia, skąd w nocy musieliśmy dotrzeć do Łodzi,prawie na kolanach błagałam męża,żebyśmy polecieli kolejnym samolotem do Łodzi (akurat takowy był) ale ze względów finansowych nie chciał, a ja prawie obrażona wsiadłam w autobus do domu! Ale rozumiem Twój strach, moja ciocia tak się boi lata (choć też nigdy nie latała), że kiedyś jak jej się śniło,że jest w USA to sobie pomyślała w śnie .."e to tylko sen, przecież ja bym w samolot nie wsiadła":))Ja miałam różne loty, całkiem łagodne, ale i bardzo niebezpieczne lądowanie w mgle, jednak zamienię każdy inny środek lokomocji na samolot!odważ się:-) świat z góry jest piękny, a w chmurach wszystko wygląda nieziemsko:-) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcialabym miec Twoje zamilowanie to latania.
      Mam nadzieje ze jak w koncu sprobuje lotu samolotem, to tez tak sie zakocham w lataniu... OCH MAM NADZIEJE!

      Usuń
  2. Zgadza się z przedmówczynią :0) uwielbiam latać! Ale rozumiem, Cie doskonale bo sama nie raz się zastanawiałam jak to możliwe że tyle ton leci nad ziemią ;0) Pozdrawiam Serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie wlasnie :o).
      Mam jednak nadzieje kiedys sie przekonac - jest tyle miejsc, ktore chcialbym zwiedzic.

      Usuń
  3. A ja Lineczko rozumiem Cię DOSKONALE!!! Też okropnie boję się latać więc... nie latam. Dusza mi wyje bo jest tyle pięknych miejsc do zobaczenia na tym cudnym świecie no ale co ja poradzę, że tak okropnie się boję :) Bardzo, bardzo zazdroszczę tym dla których latanie to prawdziwa przyjemność bo jakby nie patrzeć w dzisiejszych czasach otwiera to tyle wspaniałych możliwości... No cóż, może przyjdzie kiedyś taki piękny dzień, że mi minie :D czego i Wam życzę.
    Pozdrawiam gorąco
    J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to niech na minie Joasiu, bo moja dusza i serce tez sie rwa w te wszystkie piekne miejsca a w wiekszosc inaczej niestety nie da sie dotrzec.
      No!
      Do boju!(mam nadzieje)

      Usuń
  4. Jacie!!! nie wierzę!! nigdy nie leciałaś samolotem?? Już nawet moja mamcia, która boi się WSZYSTKIEGO - jak przybyła do mnie do Londka to PRZYLECIAłA samolotem. I bardzo jej się podobało! ;-D
    Ja uwielbiam latać, jest szybko fajnie i wygodnie. I najlepszy jest start!
    Myślę, że w końcu się przekonasz, ale może rzeczywiście, żebyś wtedy miała kogoś przy sobie, będzie łatwiej.
    A na razie rozkoszuj się jazdą pociągiem. I tymi pięknymi okolicami. Już sobie wyobrażam, jak tam musi być pięnie!
    Szczęściaro! :-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julka! A mi mowia ze przy starcie to ci wszystko podchodzi... ;o) a Ty mowisz ze najlepszy... ;o).
      No ale poki co wierze Ci nia slowo, poki sama sie nie odwaze.
      Chcialabym sprobowac, ale jeszcze nie teraz, nie tak nagle, na urlop - nie we delegacje :o) ona sama w sobie jest juz stresujaca ... :o)

      Usuń
  5. A ja też nigdy nie latałam, i jak na razie, też mnie nikt do tego nie zmusi.
    Pociąg - dobra rzecz :)))
    Życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie w pociagu poczytac mozna, wysiac kiedy sie chce - a tam w gorze ... kto wie jak zachowuja sie literki ;o)

      Usuń
    2. Można czytać bez problemu Linko droga, NIC się nie ruszają! No, chyba że są turbulencje, ale to rzaaaadko.. ;-P

      Usuń
    3. ach, pewnie się kiedyś na własnej skórze przekonam, póki co delektowałam się jazdą pociągiem.

      Usuń
  6. Moja Mama przybiłaby Ci piątkę. Za miesiąc rodzice przylatują do nas w odwiedziny, a Mama potrafi mówić tylko o tym, jak strasznie się boi lecieć!:-P Ja mam do latania stosunek zmienny - teoretycznie JUŻ się nie boję i nawet przyjemnie potrafi być tam w górze [po warunkiem, ze nie jestem chora i jakaś Blondyna nie jazgocze mi nad głową], ale odczuwam jednak pewien strach na myśl "co by było, gdyby...". Staram się jednak wyłączać głowę w takich chwilach:-P Więc akurat ja Ciebie rozumiem, choć gdyby to było w Polsce, to nie zamieniłabym samolotu na nasze kochane PKP!;-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale moze na pierwszy raza taka Blondyna jak ta twoja by mi sie przydala, odciagnelaby uwage od wszystkiego! ;o)

      Usuń
  7. Zastanawiam sie skąd biorą się takie lęki. Tak samo np. z arachnofobią ;)
    Ja do samolotów nic nie mam, a raczej mam bilet zarezerwowany ;))) Z kolei ja boję się wody. Głębokiej wody. Statki, promy... musiałabym wziąć jakieś fajne proszki, aby się zmusić do takiej wyprawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bilet na urlop, we dwoje - pewnie i mnie by potrafił bardziej przekonać od samotnej delegacji służbowej ... zwłaszcza na pierwszy raz lotu samolotem.
      :o) W każdym razie mamy zamiar spróbować.

      Co do wody, to popatrz, przecież my potrafimy się nauczyć pływać, z lataniem u nas ludzi gorzej ... zatem jak już latasz bez obaw to myślę, że do podróży statkiem być może szybciej będzie Ci się przekonać :o) ;o*

      Usuń
  8. Leciałam samolotem tylko dwa razy i za każdym razem byłam zestresowana. Za pierwszym razem do tego wszystkiego leciałam sama a wcześniej zarzekałam się, że nigdy nie polecę samolotem, ale kiedy po drugiej stronie jawiła się wizja spotkania z siostrą po długim okresie tęsknoty to zapomniałam o swojej obietnicy. Do tego wszystkiego nafaszerowałam się tabletkami tak, że ledwo kontaktowałam a lot był opóźniony o ponad godzinę więc gdy przyszło do startu byłam już w pełni świadoma i trzeźwa. Przeżyłam, ale nie pokocham latania ani nawet nie polubię także doskonale rozumiem.

    OdpowiedzUsuń