|
źródło: internet |
Z pewnością tego języka niemieckiego to ja się będę uczyć całe życie i nieważne ile lat tu, w Niemczech już jestem, jakie studia skończyłam, uczyć się będę nadal, każdego dnia czegoś nowego, poprawiać stare wyuczone błędy.
Pamiętam dobrze, jak pierwszy raz załatwiać "jakieś sprawy" do jednego ze uczelnianych, niemieckich biur szłam z karteczką zapełnioną gotowymi pytaniami i modliłam się o łatwą na nie odpowiedź.
Pamiętam jak na pierwszym dyktandzie zanotowałam w całości wyraz "Bindestrich" zamiast postawić w jego miejsce myślnik, bo takie on miał znaczenie, a ja zamiast zanotować np. (bo konkretnych wyrazów już jednak nie pamiętam) "zielono-żółty" wyjechałam "zielono myślnik żółty" - Profesorka miała ze mnie ubaw.
Pamiętam jak przez to ich ein/aus/an/auf w miejscu przedrostka, które całkowicie potrafią zmienić znaczenie jednego i tego samego wyrazu, wypaliłam w sklepie do pani ekspedientki, że chciałabym "zaprosić moją kartę telefoniczną" zamiast "zasilić", domyślna pani oczywiście zrozumiała o co mi chodzi, poprawiając uprzejmie i posyłając mi sympatyczny uśmiech.
Pamiętam jak w pierwszej dorywczej wakacyjnej pracy w fabryce czekolady, proszono mnie trzy razy o skoczenie po miotłę, tyle że ja nie rozumiałam, że to o "MIOTŁĘ" chodzi a wstyd mi było powiedzieć i postanowiłam strzelać (O MATKO, z moją ortografią jest coraz gorzej, jestem przerażona, nigdy nie miałam TAKICH problemów, przepraszam tych na nią wyczulonych, właśnie napisałam "szczelać" i nawet mądry firefoxowy słownik nie wiedział o co mi chodzi, zaproponował korekturę na "szczekać" lub "szczelinować" ... muszę zabrać się za szerszą lekturę po polsku), w każdym razie, postanowiłam STRZelać i za pierwszym razem przyniosłam wiadro, za drugim ścierkę i do dziś doskonale pamiętam, że żadne z tych dwoje to nie "Besen" po niemiecku ;o).
Przykładów na językowe wpadki znalazłabym jeszcze całe mnóstwo, ale tymczasem chciałam nieskromnie się pochwalić, że pilna a przede wszystkim nauczona własnymi błędami - a jak wiadomo na nich uczy się człowiek najlepiej, osiągnęłam w pewnym momencie status jednej z lepszych wśród kolegów obcokrajowców jeśli chodzi o umiejętności językowe. Podbudowywało mnie to nie powiem, ale NAM wszystkim obcokrajowcom, nieważne jak dobrzy byśmy byli daleko do rodowitych Niemców.
I myślę, że już tak po prostu jest. I nawet nie łudziłę się, że mogłoby być inaczej.
Ale.
Dzisiaj spotkał mnie chyba najpiękniejszy komplement jaki może usłyszeć obcokrajowiec na temat znajomości danego języka z ust Muttersprachlera.
"Pani Karolino, pani czasami tak dobiera słowa i buduje takie zdanie, że myślę sobie, że mógłbym się od pani uczyć."
To powiedział mi człowiek sukcesu, szycha naszej firmy, jej doradca i mentor, który w swoim zawodowym życiu niejeden super kontrakt z klientem wynegocjował, ktoś taki powiedział mi, że niektórych sformułowań w jego ojczystym, niemieckim języku mógłby się ode mnie uczyć.
Zamurowało mnie. I wzruszyło. I poruszyło doszczętnie.
Stanęły przed oczami początki, wszystkie te potknięcia i porażki i słowniki na półce, ćwiczenia, czytanki, frustracje, zwątpienia, niepewności, żal niejednokrotny, że tutaj nigdy nie będę sobą "bo po niemiecku", że nie dam rady błyskotliwie odpowiedzieć, zażartować, tak jakbym może zrobiła to po polsku i że pewnie zawsze moja wypowiedź będzie zawierała błędy.
Tymczasem nie tylko, udaje mi się stopniowo wyeliminowywać błędy, uczyć nowych, żeby je też z czasem eliminować ;o), ale czasami poprawnością i błyskotliwością wypowiedzi udaje mi się nawet zaskoczyć samych Niemców. (... no dobra, jednego ;o) Niemca - wiem, ale aktualnie tak się wspaniale poczułam, że mnie poniosło ;o) wybaczcie).
Czuję, że dzisiejsze słowa tego człowieka wynagrodziły mi wszelki trud i przeciwności napotykane podczas nauki i stosowania języka niemieckiego.
Rozpływam się nad tą pochwałą - co pewnie już zauważyliście ;o), wiem, że długa, niekończąca się jest droga nauki języka dla nas obcokrajowców, wiem, że całe życie umiejętności będziemy szlifować, niemniej jednak fantastycznie jest usłyszeć coś takiego podczas całego tego szlifowania, uczenia się i przebywania tutaj ...
Cała jestem rozanielona i wdzięczna. I życzę każdemu zmagającemu się z obcym językiem takiego momentu!
o jaaaa, ale fajnie :)
OdpowiedzUsuńno to faktycznie komplement nieziemski, pękam z dumy w Twoim imieniu :)
ja padłam z zaskoczenia, potem z wrażenia i wzruszenia a do dumy chyba jeszcze nie doszłam
Usuńdziękuje! :o)
duma jest tuż tuż, za wymienionymi przez Ciebie słowami:)
OdpowiedzUsuńekstra, bomba!
:o) czy to duma czy w radości uniesienie, w każdym razie bardzo bardzo przyjemne uczucie, niech trwa, niech niczym się nie zepsuje ...
UsuńGratulacje sloneczko!!!!!!! :-)))))))))))******
OdpowiedzUsuńthank you so much! ;o) :o*******
Usuńłaaaaaaaaa....oszzzz TY!! Jesteś wielka! Chciałabym doczekać takiego momentu, póki co za miesiąc zaczynam intensywny kurs, więc mam nadzieję, że moja sytuacja językowa zdecydowanie się polepszy :)
OdpowiedzUsuńNiech wszystkie moce będą ze mną, bo zwątpienie w tej kwestii sukcesywnie do mnie powraca..:D
Pozdr.
Malko
Oczywiście, że się polepszy, Malko moja droga! Jeszcze niejedno zwątpienie Cię najdzie, jak i mnie po dziś dzień nachodzi, ale warto mówię Ci, że warto przezwyciężać samą siebie i wszelkie bariery a zwłaszcza te językowe.
UsuńDoczekasz swojej pochwały bardzo Ci tego życzę! :o)
Brawo, brawo. Gratuluję Ci Kochana, to WIELKA rzecz jest !!! :))))
OdpowiedzUsuńDziękuję.
Usuń:o*
Linko, gratuluję! Pisałam Ci już, że jesteś wielka, prawda? I dziękuję, bo tym postem wlałaś w moje serce duuuużo otuchy! I Ty zapewne o tym wiesz, dlatego jeszcze raz dziękuję:-P
OdpowiedzUsuńPS. Wczoraj zamierzałam zostawić komentarz pod poprzednim postem, ale przerwano mi bezczelnie dzwonkiem do drzwi. No cóż. Wobec tego napiszę tyle, że mebelki ekstra [szczególnie szafa!!!] i że ja też chcę na takie zakupy!!!:-]
Wierz w siebie i nie poddawaj się w codziennym zdobywaniu nowych umiejętności.
UsuńZresztą takich słodziaków masz wśród nauczycieli ... ;o)
PS. że też ten dzwonek .. ;o) mnie też szafa kręci bardziej od łóżka (o dziwo) ;o) gdyby miała funkcję spania .. ;o)
ja pracuję na co dzień z niemieckimi klientami i też wiele razy słyszałam takie komplementy odnośnie swojego języka. ja nie reaguję na nie aż tak emocjonalnie,może dlatego,że jestem sama świadoma tego,że znam język bardzo dobrze (skończyłam germanistykę,byłam też na stypendium w Niemczech,teraz też codziennie w pracy mówię praktycznie tylko po niemiecku),wiec już mnie to nie rusza,aczkolwiek potwierdzam,że miło coś takiego usłyszeć :)
OdpowiedzUsuńbyć może to właśnie tego mi brak, pewności siebie w tej kwestii i stąd moja niezwyczajna radość z dla innych, w tym dla Ciebie już całkiem zwyczajnych rzeczy :o).
UsuńBo Linka ma ten dar cieszenia się z życia i jego małych aspektów :)
Usuń;o))))))) :o*
Usuńnajważniejsze to radość,okazywanie jej,docenianie choćby takich małych spraw! tak trzymać :)
UsuńooooO TO :o) to wlasnie, cieszyc sie z najmniejszych rzeczy, nie? ;o) i jak tak wlasnie zazwyczaj mam ;o)))))))
UsuńGratuluję i bardzo zazdroszczę tej zręczności językowej!
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Dziękuje Olu, dziękuję bardzo :o)
UsuńGratulacje!:)a poza tym super blog:)pozdrawiam cieplutko, Lou
OdpowiedzUsuńDziękuję i dziękuję! :o)
UsuńBardzo mi miło. Pozdrawiam wzajemnie.
I ja dołączam (trochę spóźniona,ale zawsze) do grona gratulujących!
OdpowiedzUsuńJesteś wielka! ;-)))
Wcale nie jestem, ale za to WIELKIE dzięki Julka! :o))))))) :o*
Usuń