Tym razem będzie o jedzeniu. To ponoć jedna z najprzyjemniejszych rzeczy świata. Lubię smaczne, dobre jedzenie =o). Nie tylko takowe kosztować. Lubię je (próbować) przyrządzać i oto co naprzyrządzałam się i udokumentowałam w ubiegłym tygodniu:
_____________________________________________________________________________________________________________
#1
Wołowina w sosie własnym z czerwoną papryką, żółtą cukinią, młodą marchwią i ryżem.
Pięknie kolory.
Ale i smak wyśmienity.
Ze względu ma wymagania wołowiny dość długi czas przyrządzania. Około 1,5 h duszenia samego mięska.
Ale kiedy ono już jest mięciutkie i smaczne, dodajemy pokrojone warzywa. Równolegle gotujemy ryż i dusimy marchew w osobnym garnku/na osobnej patelni.
W jakimś kulinarnym programie usłyszałam, żeby wołowinę przed duszeniem wrzucić na gorący olej - białko się ścina, mięsko "zamyka" i pozostaje soczyste mimo długotrwałego duszenia.
Sprawdziłam. I potwierdzam. ;o)
Na gorącą oliwę gulasz wołowy. Jak zmieni barwę dolewam wody i dusimy. NIE SOLĘ WOŁOWINY PODCZAS DUSZENIA dopiero na końcu.
Z marchwią zrobiłam pdobnie. Najpierw na gorący olej, potem dodałam wody. I soli.
Po dodaniu warzyw do mięsa szczypta pieprzu.
Gdy wszystko zmięknie wedle preferencji podajemy z ryżem, polanym przyprawionym (jedynie solą i pieprzem) wywarem w którym dusiło się mięso z warzywami.
I tak oto mamy mięsko wołowe w opcji bez gęstego zawiesistego babciowego sosu ale równie jeśli nie bardziej smaczne ;o).
|
|
#2
Takie proste.
A TAKIE PYSZNE! :o)
Placki ziemniaczane.
Wiecie, że na pierwszym, tzw. zerowym roku studiów, kiedy uczyłam się wraz z wieloma innym obcokrajowcami z Maroko, Azji, USA czy Rosji języka niemieckiego, wykładowczyni przedstawiła nam placki ziemniaczane jako potrawę, którą polscy studenci wnieśli do studenckiego (i nie tylko) menu w Niemczech :o)?
Poznałam wtedy że mąka to das Mehl (TO mąka! nie ta lecz TO mąka, podobnie jak TO dziewczynka albo TEN sałata ... - uczę się na pamięć ale nigdy chyba nie dojdę do porozumienia z tymi rodzajnikami ...;o))))))) )
Ale wracając do do moich Kartoffelpuffer ;o) chodziły za mną od kilu dni i nie mogłam się zebrać do ich przyrządzenia.
Aż tu mi moja droga Moaa pisze "Mam ogromną chęć na placki i tak po prostu chciałabym Cię na nie
zaprosić :) żeby to było takie proste...:)"
...
Tego dnia obie przyrządziłyśmy placki ziemniaczane. Jadłyśmy wprawdzie osobno, daleko daleko od siebie ... Ale(!) tak dobrze potrafiłam sobie wyobrazić, że pichcimy je razem w jednej kuchni...
|
|
#3
A pizza?
Czy jest ktoś, kto jej nie lubi?
:o)
Ja przepadam!
Razem z cała moją familią.
I jak moja Mamusia zrobi pizzę to nie ma ... ;o)
A jak nie jestem u Mamy, to sama ją przyrządzam.
I już "prezentowałam" ale prezentuję ponownie ...
Ciasto na pizzę mamy we krwi.
Podaję:
Mąką - na oko ... (ale mniej niż 1/2 kg)
Drożdże - cała 50g kostka
Łyżka oleju.
Szczypta soli.
Woda - na oko (okolo 1 szkl.)
Rozpuszczonymi w letniej wodzie drożdżami podlewamy mąkę + olej + sól i ugniatamy ... ugniatamy... ugniatamy dodajemy w razie potrzeby wody lub podsypujemy mąki aż mamy kulę ciasta drożdżowego pod rękami. Nie ciapę. Zbitą kulę :o).
No i odstawiamy na bok do wyrośnięcia a w jego czasie przygotowujemy składniki na pizzę.
W pizzy domowej najfajniejsze jest to, że SAMI dobieramy składniki!!! ;o)))))))
(Jak mamy partnera to musimy iść z nim na kompromis ale w większości składników idzie się dogadać - inaczej nie bylibyśmy partnerami ;o) )
Wyłożone na blaszce ciasto smaruje w najlepszym wypadku przyprawionym ziłami (prowansalskie + dodatkowe oregano) koncentratem pomidorowym. W awaryjnym wypadku - ketchup + trochę soli i pieprzu ;o).
Nasmarowane ciasto posypujemy czym chcemy i do piekarnika.
W zależności od jego mocy i sprawności od 15 do 45 minut.
Sprawny piekarnik, z termoobiegiem rozgrzany do 200 stopni - tak koło 15 minut. (Sprawdzać stopień zarumienienie ciasta od spodu i oczywiście pilnować stopienia przypalania na czarno składników pizzy).
:o)
VOILA!
|
|
Ach placki ;))) Chyba śmiem twierdzić, że to jedno z moich ulubionych "dań" :) Zawsze jak mama robiła to tylko donosiła mi zrzucając z patelni na talerz, a ja pochłaniałam przeogromne ich ilości :) Piękne zdjęcia potrawa Kochana! :)
OdpowiedzUsuń=o))))))) u nas rzecz sie miala podobnie! ;o)
UsuńDzieki!
Placki:-)) uwielbiam tzw. po węgiersku, czyli z wołowiną i surówką i koniecznie pikantne:-) a u mnie dziś na słodko, na obiad były naleśniki, a teraz w piekarniku ciasto ze śliwkami się piecze;-) pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuń:o) plackiem po wegiersku i ja nigdy nie pogardze :o) palce lizac! ;o)
UsuńJa do obiadow na slodko nie mam prawa ;o) "obiad bez miecha to nie obiad" zdaniem Lukasza ;o)))))))
placki ziemniaczane mogłabym jeść codziennie,pizzę trzy razy w tygodniu,a wołowinką z warzywami też bym nie pogardziła :) ja w ogóle uwielbiam jeść :D
OdpowiedzUsuń=o))))))) dobrze wiem o czym mowisz ;o)
Usuń