Na początek dowcip:
Facetowi żona zaczęła mówić przez sen. Jakieś jęki i imię Rysiek... Bez dwóch zdań doprawiała mu rogi i facet szybko doszedł do takiego samego wniosku. Aby to sprawdzić, pewnego dnia udał, że wychodzi do pracy i schował się w szafie. Patrzy, a tu żona idzie pod prysznic, układa sobie włosy, maluje się, perfumuje i w samej koszulce nocnej wraca do łóżka. W tym momencie otwierają się drzwi i wchodzi Rysiek... Super przystojny, wysoki, śniada cera, czarne, bujne włosy - jednym słowem bóstwo. Facet w szafie myśli: "Muszę przyznać, że ten Rysiek to ma klasę!". Rysiek zdejmuje powoli koszulę i spodnie, a na nim stylowe ciuchy, najmodniejsze i najdroższe w tym sezonie. Facet w szafie myśli: "szlag, ale ten Rysiek, to jednak jest zajebisty!". Rysiek kończy się rozbierać od pasa w górę, a tu na brzuchu mięśnie krateczka-kaloryfer, wysportowany, a klatka jak u gladiatora. Facet w szafie myśli: "ten Rysiek, to ekstra gość!". Rysiek zdejmuje super-trendy bokserki, a tu penis cudowny - pierwsza klasa. Facet w szafie myśli: "O rzesz ty, Rysiek jest rewelacyjny" W tym momencie żona zdejmuje koszulę nocną i pojawia się ciało z cellulitisem, obwisłe piersi, rozstępy... Facet w szafie myśli: "Ja pie...! Ale wstyd przed Ryśkiem".
Mam nadzieję, że nie zajechałam jak zawsze Karol S. na początku Familiajdy. ;o)
A teraz Wam coś powiem.
Ależ miałam dzisiaj dzień.
TYLE WRAŻEŃ!
Wszystkie przyjemne ...
:o)
W pracy poznałam kolejną odmianę nieba w gębie!
Jak
wiecie (albo i nie, ale jestem pewna, że już o tym mówiłam) czasami w
pracy gotujemy sobie wspólnie obiad. Robimy dłuższą przerwę, wcześniej
listę zakupów, których ktoś dokonuje dnia poprzedniego i w południe
zbieramy się w kuchni by kroić, przyrządzać, gotować a potem jeść.
Niejednej nowej potrawy się już w pracy nauczyłam (zresztą będąc Polką
żyjącą w Niemczech co któraś potrawa jest dla mnie nowa - co kraj to
obyczaj).
Dzisiejszy
obiad nie był (chyba) typowo Niemiecki, bo oni jednak niezmiennie
kojarzą mi się z Kartoffelsalat i Bratwurst i to też już nieraz jedliśmy
;o). Ale dzisiaj była nadziewana cukinia!
O MAMO!
Jaka to pychota!!!
TAKA,
że zaraz po powrocie do domu piekę dla Łukaszka (i dla siebie bo
mogłabym jeść nie znając końca, a w pracy wstyd mi było zjeść więcej od
obecnych mężczyzn a zjadłabym daję słowo gdyby nie ten wstyd tylko...)
Podam Wam przepis czym prędzej.
Kto
zna niech potwierdzi, jakie to pyszne, kto nie zna niech spróbuje czym
prędzej! TYLE cukinii jest o tej porze roku! A farsz jest po prostu w
smaku nieziemski!!!
2 cukinie
300g serka białego-smietankowego-kanapkowego tutaj mówią na to Frischkäse
200g sera fetta
300g pieczarek z puszki
100g szynki (dowolnej, ja miałam gotowaną)
szczypta soli
szczytpa pieprzu
szczypta papryki
Cukinie
kroimy na pół i wydrążamy. Cała resztę mieszamy razem na farsz.
Faszerujemy cukinie. Owijamy każdą z osobna w folie aluminiową i
wkładamy do rozgrzanego piekarnika (mój (ponoć)220 stopni) - albo
kładziemy na grillu.
Pieczemy
tak długo aż cukinia zmięknie (sprawdzamy delikatnie widelczykiem co
jakiś czas). Mojemu piekarnikowi zajęło to prawie godzinę, myślę że w
sprawnym potrzeba co najmniej o połowę mniej czasu.
To pierwsza przyjemność mijającego dnia - smaczne jedzenie.
Druga?
Będąc
dziś w drodze tramwajem do ubezpieczyciela przeżyłam awaryjne hamownie
tegoż pojazdu. RANY jak nami wszystkimi wstrząsnęło! Stojący się
wywrócili, siedzący powpadali na siedzących na przeciwko. (Ja byłam
wpadająca)
Właśnie
otrzepywaliśmy się z szoku i wracaliśmy na miejsca, domyślając się, że
JAKIŚ OSIOŁ wyjechał pewnie na drogę, przekonywaliśmy się, że nic nikomu
z nas się nie stało - już myślałam, że największy szok mam za sobą jak
tu ci patrzę ... a tam maszynista (tak się nazywa kierowca tramwaju? bo tramwajrzysta to nie? Żółwico, co by powiedział Żółw? ;o) ),
a kierowca tramwaju idzie od jego początku i sprawdza poklei czy nikomu
nic się nie stało, klepie po ramieniu starszych, dzieci głaszcze po
głowie i pyta każdego czy wszystko w porządku. Ja nie wiem w sumie
dlaczego, ale w szoku byłam jak to zobaczyłam. Spodziewałam się, że po
prostu ruszymy dalej zanim się wszyscy zdążą podnieść. Wyobrażałam sobie
kierowce wyklinającego pod nosem i już do końca dnia wydzierającego się
na każdą osobę, którą spotka. A ten z uśmiechem wyszedł na twarzy, nie
tylko nie wściekły ale i jeszcze próbujący pozostałych uspokoić. A jak
się do mnie zbliżył to okazał się taki .. przystojny, że przez chwilę
pożałowałam, że nie przebuja plasterka ... mógłby mi na rączkę nakleić
;o).
Kiedy
już mu wszyscy zgodnie przytaknęli, że są ok, przeprosił za zajście i
zawracając do siebie machnął ręką mówiąc "CO ZA GŁUPIA MAŁPA" - hmy... patrzcie a ja stawiałam, że jakiś Osioł ...
;o)
Druga przyjemność dnia - niezwykła uprzejmość (przystojnego) kierowcy tramwaju.
Kolejna?
Jak
już mówiłam, byłam w celu negocjacji oferty ubezpieczenia w drodze do
ubezpieczyciela, którego po rozmowach telefonicznych wyobrażałam sobie
jako średniego wieku Greka - bo nazwisko na "TIS" się mu kończy a głos
miał jakiś taki P O W A Ż N Y choć bardzo zabawny i miły i sympatyczny.
D
z i e w c z y n y ... ( i c h ł o p a k i ;o) Basteku, Kmlku -
pozdrawiam ;o) ) jakże ja się myliłam! JAK JA SIĘ POMYLIŁAM pierwszy raz
w życiu chyba w kwestii rozpoznawania po głosie. Nie dość, że młody to
jeszcze jaki zabójczo przystojny, zabójczo po prostu, zabójczo. Takie
typy to zazwyczaj słychać w tonacji głosu - pewni siebie i bezczelni. A
ten... ale o charakterze to zaraz, bo przecież najpierw był widok, na
który od razu poprawiła mi się postawa, łopatki złączyły - odkryłam, że
przystojny facet przed tobą działa jak pajączek na twoich plecach ;o).
No dobrze dobrze, ale już dobrze. Do rzeczy tak, do rzeczy.
Przyszłam
tam z głową pełną pytań i argumentów a resztę miałam wynotowaną na
kartce - rany JAK DOBRZE, ŻE JA TĘ KARTKĘ MIAŁAM bo nie ruszyłabym z
miejsca ;o). A po pierwszym pytaniu, kiedy w odpowiedzi, zaprosił mnie
koło siebie zamiast zostawić po przeciwnej stronie biurka - już nawet
kartka nie była w stanie mi pomóc. Przepadł mój upór negocjacji i
cudowna byłaby każda oferta ;o).
Ok ok już się nie wygłupiam.
Chodzi
mi o to, że jak na taki głos przez telefon wyglądał mi na podeszłego
pana, a po takim wyglądzie spodziewałabym się palanta. A tu taka
wizualna niespodzianka i do tego prawdziwie uprzejmy, zabawny,
serdeczny. No i naprawdę siedzieliśmy jak jacyś znajomi koło siebie a
nie naprzeciwko jak klient z przedstawicielem towarzystwa
ubezpieczeniowego, a rozmowa wesoła i serdeczna i tak była rzeczowa.
Jeszcze mnie pochwalił, że przyszłam z taką wiedzą, że on tam wcale nie
był potrzebny. ( Zgadaliśmy się, że skończył tę samą uczelnię i też w
TYM roku. ;o) ) Nawet nie wiem kiedy ;o) TA godzina upłynęła. (..i czuję
że mógłby mi sprzedać wszystko mimo całej mojej wiedzy ... gdyby
polecił ubezpieczyć się od ataku kosmitów zapytałbym czy jest w opcji i
porwanie przez nich .. )
A teraz najlepsze.
Wróciłam
do domu i opowiedziałam Łukaszowi jakie wrażenie zrobił na mnie nasz
ubezpieczyciel, z wcale nie mniejszym podekscytowaniem jak Wam tutaj
teraz. A on.
A ON! Zmierzył mnie z góry do dołu, złapał się za czoło i rzekł "Ja pie...! Ale wstyd przed Ryśkiem".
I zwijał się ze śmiechu.
(No
dobra w prawdzie miałam (pieprzone!) japonki, zamiast szpilek i
związane włosy zamiast rozpuszczonych, ale żeby AŻ TAK? Nie dawać mi
najmniejszej szansy przed ubezpieczającym Rychem?!
;o)))))))
Trzecia przyjemność dnia - fajny ubezpieczyciel.
Czwarta przyjemność dnia - jedyne i niezastąpione Łukaszowe poczucie humoru.
(Kiedy mu opowiadałam warunki ubezpieczenia, położył w pewnym momencie
dłoń na mojej piersi ale minę miał jakby nigdy nic, no więc ja
opowiadałam dalej, też jak gdyby nigdy nic i wtem mi przerwał szelmowsko
uśmiechnięty "Widzę wcale Ci to nie przeszkadza w prowadzeniu rozmowy o
ubezpieczeniach" ... ;o) .)
|
|
“This life is what you make it.
Not matter what, you’re going to mess up sometimes, it’s a universal truth. But the good part is you get to decide how you’re going to mess it up.
Girls will be your friends – they’ll act like it anyway. But just remember, some come, some go. The ones that stay with you through everything – they’re your true best friends. Don’t let go of them. Also remember, sisters make the best friends in the world.
As for lovers, well, they’ll come and go too. And babe, I hate to say it, most of them – actually pretty much all of them are going to break your heart, but you can’t give up becuase if you give up, you’ll never find your soul mate. You’ll never find that half who makes you whole and that goes for everything.
Just because you fail once, doesn’t mean you’re gonna fail at everything. Keep trying, hold on, and always, always, always believe in yourself, because if you don’t, then who will, sweetie?
So keep your head high, keep your chin up, and most importantly, keep smiling, because life’s a beautiful thing and there’s so much to smile about.” — Marilyn Monroe
:)))
OdpowiedzUsuńUśmiałam się z Łukaszowego podejścia do sprawy!
Ja mam taką propozycję.. żebyś Ty zamiast po ubezpieczalniach, zaczęła po laboratoriach chadzać (a nóż jakiś Ryśkowy laborant się trafi) i szukała miejsca, w którym można Łukasza sklonować i zacząć dla wybranych na kolejne pokolenia (szybko, bo zaraz Gabi będzie za stara żeby się z nim wiązać..) hodować :D
co Wy na to?
(Bosz, a może wymyślą przyspieszacz dojrzewania i mnie się Łukasz w wersji alfa, beta bo o RTM nie marzę nawet.., dostanie...)
NO! ON TEZ! Sie usmial. ;o)))))))
Usuń(Ale i ja rowniez)
Stawiam na ludzkosc, ze cos wymysli i to szybko i stabilne wersje gotowe do wypuszczenia na rynek beda kwestia "kiedy?" tyle "ile sztuk" tak sprawie bedzie to szlo.
Pozostanie tylko zapytac Lukasza, czy zgodzi sie przestac byc niepowtarzalnym.
Usciski Aniu dla Ciebie i Gabi :o).
Linek,
OdpowiedzUsuńjuż ja sobie wyobrażam jak Ty tego ubezpieczyciela czarowałaś, oj wiem to ;) I na pewno Łukasz nie powstydził się przed Ryśkiem ;)))
Cukinię uwielbiam :) Przepis zmodyfikuję pod siebie i w weekend piekę :)
Nie, nie nie ja poadlam oczarowana!
Usuń;o)
Modyfikuj tylko potem mi powiedz co bym tez se mogla poulepszac :o)))))))
No to miałaś naprawdę piękny dzień! Oby takich dni było więcej! ;-)))
OdpowiedzUsuńNa cukinię nabrałam ochoty, chyba zrobię niedługo, dzięki! :-*
Ja też już Cię widzę, jak czarujesz Pana Ubezpieczyciela, ale w końcu niezły rabacik dostałaś więc warto było! ;-P
I Łukasz z tym Ryśkiem - jakbym słyszała mojego Tygrysa! ;-)))))
:o) si si - more please, more!
UsuńPALCE LIZAC TAKA CUKINIA Z TAKIM FARSZEM nawet Lukasz zajadal choc to przeciez warzywo z odrobina tylko szynki a obiad bez miesa to dla niego nie obiad.
A bo ci ubezpieczyciele to tak chyba maja ze ledwo sie do nich zglosisz a oni ci od razu full pakiet i cene z kosmosu.
A to trzeba porozmawiac, omowic, wybrac i prosze, moze byc nawet polowe taniej.
Ha wiem ze Tygrys z Lukaszem to oni sie razem nadaja ;o)
Linko, ale się uśmiałam!niesamowicie opisujesz swoją codzienność:-))) Swietne! Buziaki!
OdpowiedzUsuń:o) cieszę się niezmiernie, że tak pozytywnie odbierasz moje pisanie.
UsuńDziękuję!
I pozdrowienia dołączam.
potwierdzam, potwierdzam - cukinia pyszna. I taka nadziewana( spróbuj kiedyś nadziać mielonym mięskiem jeszcze)I grillowana i spreparowana na zupę - krem :D
OdpowiedzUsuńa z tych niemieckich dać, próbowałam kiedyś zielonej kapusty z kiełbaskami i to chyba z tym najbardziej mi się Niemiecki land kojarzy :D
puk, puk, gdzie jesteś?:*
UsuńCzesc Joasiu, cieszy mnie że do mnie zaglądasz nawet nie wiesz (ale może się domyślasz ;o) ) jak bardzo. :o) :o*
UsuńJak u Ciebie napisałam, jestem jestem tylko czasu nie miałam. :o)
Na tę cukinię z mięsem już widzę jak się Łukasz cieszy, taka wegetariańska smakowała mu w prawdzie ale taką m(i)ęską ;o) pewnie uwielbi ;o).
Tak tak oni tutaj to kiełbasa i kiełbasa, nawet zamiast mówić "jest mi to wszystko jedno" mówią w dosłownym tłumaczeniu " jest mi to kiełbasa" ;o)
Jak zwykle Linka pełna przygód i wrażeń.
OdpowiedzUsuńCukinię oczywiście spróbuję :)))
:o) oczywiście i u mnie są takie dni kiedy nic się nie dzieję - wtedy też nic nie piszę ;o)))))))
UsuńSpróbujcie mam nadzieję, że Wam posmakuje, nawet jeśli jest bez makaronu ;o) :o*
Linka,kawał za je bis ty!!! Uśmialiśmy się z Michałem jak głupi! :)
OdpowiedzUsuń:o))))))) to dobrze, bo smiech to zdrowie ;o)
Usuń