“This life is what you make it.
Not matter what, you’re going to mess up sometimes, it’s a universal truth. But the good part is you get to decide how you’re going to mess it up.
Girls will be your friends – they’ll act like it anyway. But just remember, some come, some go. The ones that stay with you through everything – they’re your true best friends. Don’t let go of them. Also remember, sisters make the best friends in the world.
As for lovers, well, they’ll come and go too. And babe, I hate to say it, most of them – actually pretty much all of them are going to break your heart, but you can’t give up becuase if you give up, you’ll never find your soul mate. You’ll never find that half who makes you whole and that goes for everything.
Just because you fail once, doesn’t mean you’re gonna fail at everything. Keep trying, hold on, and always, always, always believe in yourself, because if you don’t, then who will, sweetie?
So keep your head high, keep your chin up, and most importantly, keep smiling, because life’s a beautiful thing and there’s so much to smile about.” — Marilyn Monroe

wtorek, 6 listopada 2012

Samotność. I histeria.

Ale bez obaw, choć jak w tytule czuję się ostatnie dni w rzeczywistości - samotna, z powodów wszelkich, z powodów wielu, z powodów ciężkich a fakt przebywania setki kilometrów od domu w delegacji tylko nasila to samopoczucie. Mimo to. Nie będę teraz smęcić. Chcę wypowiedzieć się na temat filmu jednego i pewnej książki.


 Książkę tę polecano mi już wielokrotnie. Ostatnio nawet tutaj na blogu. Zabrałam ją ze sobą w moją długą i daleką podróż. O JAKŻE JA TEGO ŻAŁUJĘ. 
Moje drogie, które mi polecałyście. Przepraszam i proszę nie czujcie się urażone ale "Samotność w sieci" to jakiś KOSZMAR nie powieść (w moim odczuciu). Okropna i okrutna zarazem! Wulgarna. Nieprzyjemna. Wstrętna. Budzi we mnie obrzydzenie. Przygnębiająca - nie smutna w pięknym tego słowa znaczeniu tylko cholernie na maksa PRZYBIJAJĄCA tak aż niedobrze się robi.

ON: Jest niezdrowy, nienormalny. Te jego pytania o nabrzmiewających od krwi tamponach - co to ku*wa ma być?? Irytuje mnie jego postać. Nie lubię jej.

ONA: Nieuczciwa egoistka. Nienawidzę takich modeli "mąż nie daje mi szczęścia znajdę sobie substytut i nie będę mu nic mówiła"  A MOŻE BY TAK POWIEDZIEĆ MĘŻOWI ŻE SIĘ GO NIE CHCE, ROZSTAĆ SIĘ Z NIM UCZCIWIE I DAĆ I JEMU SZANSE SPEŁNIENIA SIĘ Z KIMŚ INNYM DO CHOLERY! Podli zdrajcy EGOIŚCI pieprzeni. Kto daje im prawo do decydowania o tym, że zdradzanemu będzie lepiej w niewiedzy?! Może ten mąż też chciałby szczęścia! A na pewno ma prawo do szczęścia! To że się źle wybrało, rozczarowało charakterem partnera bo WCZEŚNIEJ SIĘ CHYBA ŚLEPYM BYŁO nie upoważania do krzywdzenia biedaka, który tak samo źle trafił (a nawet gorzej bo na zdrajcę)!

Fatalny wybór jak dla mnie. Nie doczytam do końca, nie ma mowy.
W bólach dotrwałam do historii Brata Andrzeja i nie mam siły brnąc w to dalej.

Ale jak już ktoś ma ochotę na coś o głupotach, o niczym ważnym to niech sobie chociaż humor poprawi. Nie wnoszący nic specjalnego ale przynajmniej wesoły a nie wpędzający w mroczną dolinę. "Histerię - romantyczną historię wibratora" figlarnie polecam (w przeciwieństwie do tej ohydnej książki.)


27 komentarzy:

  1. do ksiażki mnie zniecheciłaś, ale jaka wciągająca recenzja, naprawde nigdy z takim zapałem recensji ksażki nie czytałam, a filmik super;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślałam, że to będzie piękna opowieść o miłości ... nie piękna, i czy o miłości?

      Usuń
    2. Zgadzam się ze Stokrotką ;o)

      Usuń
  2. Przeczytałam "Samotność w sieci" i się podpisuję w 100% pod Twoją opinią!!
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, że "mnie to cieszy" bo to głupio zabrzmi w tym przypadku.
      Ale zupełnie nie rozumiem jakim cudem to coś zdobyło tytuł bestsellera.

      Pozdrawiam Cię Karolino (jakie ładne imię ;o) ) i witam na moim blogu, miło Cię tu spotkać :oD

      Usuń
  3. Czytałam daaaaaaaaaawnooooo temu i może aż tak odrażającego wrażenia na mnie nie zrobiła, ale chyba głębszych uczuć też nie wywołała. Bardziej skłaniałabym się do obojętności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i chyba wolałabym być obojętna, wolałabym, żeby tylu złych emocji nie obudziła we mnie ta książka

      Usuń
    2. Książkowe rozczarowania też potrafią boleć =/

      Usuń
  4. jak książkę czytałam dawno temu, ale filmu już nie przebrnęłam :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wrócę ani do książki ani po film nie sięgnę

      Usuń
  5. A ja podpisuję się pod tymi dla których ta książka jest fenomenalna. Kocham ją i naprawdę jeszcze żadna inna nie zbiła jej z podium najlepszej jaką czytałam. I to właśnie za dosłowność bez tych wszystkich ckliwych happy endów. Jest prawdziwa, bo właśnie takie jest życie. Pełne zdrady, pęczniejących tamponów i amfetaminy rozcieranej po dziąsłach.

    I nie chcę tutaj nikogo broń Boże urazić, ale dość często odnoszę wrażenie, że owa książka dociera do osób, które w życiu 'coś' przeszły. Które pozbyły się tej całe sztucznej aury romantyczności, która nie istnieje. Bo pierwszy pocałunek jest jedynie obrzydliwą wymianą śliny i nigdy przenigdy nie zagrają w akompaniamencie skrzypce. =).

    P.S. Lubię wzruszać się przy niej. Tak życiowo. Naukowo. Prawdziwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widzisz Mom to jesteśmy zupełnie zupełnie inne, ja na to całe zło świata wolę właśnie optymistyczne treści. albo wzruszające ale tak pięknie.
      potrafię i chce też się czasem powzruszać, potrwać w refleksji tyle że nad czymś wyjątkowo ujętym.

      ta pozycja nie ma z tym nic wspólnego. jest pusta, szara, wredna, wstrętna i po prostu głupia.

      Usuń
    2. Mimo wszystko dla mnie niezmiennie fenomenalna. =).

      Usuń
    3. Linkus ja tez zgadzam sie z toba!!!!!!!!!! w 100%

      Usuń
  6. Ja juz kilka razy po nią sięgałam, ale odkładałam z powrotem na półkę.
    Może jednak przeczytam? żeby porównać wrażenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakiś czas temu koleżanka podrzuciła mi książkę o życiu kobiet w Chinach..Polecała jako dobrą lekturę..Tymczasem po pierwszym rozdziale postanowiłam się z nią pożegnać...Przytłaczająca, smutna, przerażająca i niesmaczna...Przyprawiała mnie o dreszcze i wyzwalała złe emocje..Od tamtej pory czytam jedynie pozytywne, budujące i napędzające do działania książki, które mają pozytywny oddźwięk w moim życiu:)

    Pozdrawiam,

    Malko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod Twoją chęcią czytania TAKICH książek obiema rękoma Malko! :o)

      Usuń
  8. Kochana, normalnie aż się zdziwiłam! Aż tak?! No ale mimo, że negatywna, to ta Twoja recenzja ma tyle emocji w sobie, że aż miło się ją czyta. ;-)
    Wiesz... trochę mi głupio, bo ja też Ci ją polecałam.... aż się zastanowiłam, bo ja ją czytałam już bardzo dawno i z tego co pamiętam, zrobiła na mnie ogromne wrażenie i naprawdę mi się podobała. Hmmm.... może powinnam przeczytać ją jeszcze raz, bo teraz to nie jestem pewna jakbym ją odebrała... Ciekawe....
    W każdym razie koniecznie musisz teraz przeczytać coś radosnego i optymistycznego, tak dla równowagi! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Julka, niech Ci nie będzie głupio proszę! :o) Sięgnęłabym i bez Twojego polecenia bo już od dawana kilka osób mi ją podsuwało.

      Jednak pokrzepiające, budujące, optymistyczne treści i przekazy - to jest coś dla mnie. Choć nie tylko, bo piękne wzruszające historię też mnie poruszają, ale w taki sposób pozytywny mimo smutku.

      A w tej książce sam wstęp o zasikanym dworcu i próbach samobójczych omijałam i wracałam do niego kilkakrotnie, odrzucało mnie po prostu. Złe pisanie. Zupełnie nie dla mnie. To katorga jakaś szara i brudna obrzydzająca.

      Usuń
    2. Bleh nawet nie zamierzam wiec po nia siegac:-))

      Usuń
  9. Przykro mi Karola, że takie odniosłaś wrażenie po przeczytaniu tej książki. Zgadzam się w 100 % z Mommy. Kocham tę książkę. Znam ją prawie na pamięć.
    Ale wiem, z czego wynika Twoje do niej podejście. Jak dla mnie żyjesz w idealnym świecie. Zakochana, szczęśliwa, beztroska. Jestem od Ciebie starsza o 10 lat :P Jeszcze nie doświadczyłaś niektórych rzeczy i pewnie stąd tsa "histeria" ns temat tej książki.
    I wiesz co, obyś nigdy nie wyszła poza ten swój szczęśliwy świat.

    Buziaki i wiesz, że piszę to bez żadnego żalu i mam nadzieję, że niczym Cię nie uraziłam również.


    Nie wszystko wszystkim się podoba, prawda??

    JA NIE NAWIDZĘ REMONTÓW :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty wiesz, że niczym mnie nie uraziłaś Madziu :o* :o).
      I wiesz i rozumiesz wiele. :o*

      Usuń
  10. Kochana, a gdzie Ty się podziewasz??? Odezwij się!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja czytałam "Samotność..." jakiś rok temu. O ile sama historia jest moim zdaniem dość tandetna (ona śliczna,mądra,cudowna,on przystojny,inteligentny nad wyraz,mega intrygujący,oboje mający idealne życie,poukładany świat pełen dobrobytu - za piękne to wszystko,więc dla mnie mało wiarygodne),o tyle duże wrażenie zrobił na mnie w tej powieści JĘZYK. Głównie sformułowania,jakimi Wiśniewski opisuje emocje,sytuacje,uczucia. Przyjemnie się to czytało,a wiele z jego słów mogłabym zapisać sobie w zeszycie i wracać do nich jak do uniwersalnych prawd. To dla mnie zdecydowanie mocny punkt tej książki (dla mnie styl pisania,dobieranie słownictwa,jego różnorodność i mądrość są baaardzo ważne,nawet ważniejsze niż sama fabuła,może też dlatego tak bardzo kocham Thomasa Manna ;)).

    Mam tak,że do tekstów,które zrobiły na mnie wrażenie,wracam po kilku latach i czytam je ponownie. "Samotność" niewątpliwie do nich należy. Nie jest to moim zdaniem literatura z najwyższej półki,ale jest w tej książce coś,co przyciąga,intryguje,skłania do refleksji. Wiadomo,że każdy lubi co innego,każdemu podoba się coś innego,ale jeśli (a widać to po komentarzach u Ciebie i na wielu forach) coś wzbudza takie kontrowersje,to uważam,że warto się z tym zapoznać :) i myślę,że fajnie,że zapoznałaś się i Ty :) Może fanką Wiśniewskiego nie zostaniesz,ale zawsze to jakieś nowe doświadczenie :) Czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak Pacejntko :o).

      Dobrze że sięgnęłam, bo przynajmniej mam swoje własne zdanie.

      Ale wiesz, że się z Tobą zgodzę. O tych kilku tekstach, które można sobie zapisać w zeszycie.
      Mimo wszystko, JA też TAKICH KILKA ZAUWAŻYŁAM :o).

      Przeczytałam Wiśniewskiego "martynę".
      Nie skreślam go kategorycznie.
      Potrzebuję i sięgnę po choć jedną jeszcze książkę. Wtedy stwierdzę czy jest dla mnie.
      Martyna mi się spodobała.
      Ale też faktem jest, że była porjektem, nie jest tylko Wiśniewskiego.

      Usuń