“This life is what you make it.
Not matter what, you’re going to mess up sometimes, it’s a universal truth. But the good part is you get to decide how you’re going to mess it up.
Girls will be your friends – they’ll act like it anyway. But just remember, some come, some go. The ones that stay with you through everything – they’re your true best friends. Don’t let go of them. Also remember, sisters make the best friends in the world.
As for lovers, well, they’ll come and go too. And babe, I hate to say it, most of them – actually pretty much all of them are going to break your heart, but you can’t give up becuase if you give up, you’ll never find your soul mate. You’ll never find that half who makes you whole and that goes for everything.
Just because you fail once, doesn’t mean you’re gonna fail at everything. Keep trying, hold on, and always, always, always believe in yourself, because if you don’t, then who will, sweetie?
So keep your head high, keep your chin up, and most importantly, keep smiling, because life’s a beautiful thing and there’s so much to smile about.” — Marilyn Monroe

czwartek, 16 sierpnia 2012

nasze alte Wohnung =o)

Obiecałam sobie (i jakby wam) wpis o naszym starym/obecnym mieszkaniu. Na pamiątkę - sobie. Na maleńką prezentację - wam.

Co my tu mamy...
mamy tu wszystko i to wszystko jest z innej parafii. Wszystko to zostało nam darowane lub w jakiś cudownie okazyjny sposób nabyte przez nas za niewielkie, naprawdę niewielkie pieniążki. 

Np. małą lodówkę i kuchenkę elektryczną do nowego mieszkania odkupiliśmy od nowo poznanego kolegi Łukasza na jego właśnie rozpoczętych studiach. Dobremu Clemensowi w szczęśliwy dla nas sposób zdublowały się te sprzęty w jego własnym lokum i szczęśliwy los spośród prawie stu studentów rozpoczynających razem z Łukaszem zajęcia, właśnie Clemensa postawił na jego drodze.

Do lodówki i kuchenki w pierwszym tygodniu naszego studenckiego mieszkania mieliśmy jeszcze sofę i biurko, które przytargaliśmy z domów. 
Całą resztę - meble do pokoju od Łukaszowej Siostry, których ona już dawno nie używała, meble do kuchni od znajomych moich Rodziców, które już miały być używane w garażu, stół, już w częściach będący ale poskładany do kupy przez Dziadka, z krzesłami kupionymi nam przez Łukasza Rodziców i szafę z odzysku dowieźli nam jednym busem nasi Tatusiowe na pierwszy weekend.
Ale mieliśmy echo w mieszkaniu! :o)
Zero telewizora.
Zero internetu.
Tylko siebie.
I notatki z pierwszych wykładów.
:o)

Z czasem wyposażenie naszego mieszkanka wzbogaciło się a to o mały szklany stolik wygrany na e-bay za 1,50 € ;o) a to o lampę stojącą z ogłoszenia "za darmo" od jakiegoś (nie)szczęśliwca, który postanowił zamieszkać ze swoją dziewczyną i to JEGO rzeczy ;o) były do oddania biednym studentom ;o), a to o narożnik od Łukaszowego kuzyna, którego już było stać na taki "nowy - ze sklepu" ;o), a to o telewizor i stolik pod niego od mojej koleżanki ze studiów, które rzuciła i postanowiła się wyprowadzić do innego miasta itd. itp.

W końcu nie było niczego, naprawdę chyba niczego czego mogłoby brakować w naszym mieszkanku - no poza stylem i dopasowaniem do siebie ;o).

Zawsze byłam i zawsze będę WDZIĘCZNA za to wszystko czym dysponowaliśmy na ten czas dzięki bliskim, znajomym i odrobinie szczęścia.

Generalnie te cztery ściany niczym nie imponują, nie zachwycają, po prostu są i kryją zbieraninę różności. Ale to właśnie w tych czterech ścianach przeżyłam moje, przez jednych zwane najpiękniejszymi, przez innych najtrudniejszymi, lata życia - okres moich studiów.

Ach. No i nie mogę. Już mam łzy w oczach. Już będę świstać.

Największe zwątpienia i najmniejsze radości przynosiłam i przeżywałam w tych czterech kątach. I nie byłam tu sama.
Mieszkaliśmy, studiowaliśmy tutaj razem. I tutaj cieszyliśmy się, wspieraliśmy ale i nieraz martwiliśmy naszym związkiem. W tym mieszkaniu sprawdzał się on, docierał, rozwijał.

To małe, skromne mieszkanko ma dla mnie szczególną wartość. Nigdy go nie zapomnę i z pewnością ze wzruszeniem będę wspominać okres, który w nim spędziliśmy, bo to przecież jeden z tych ważnych okresów w naszym życiu.


 Ot, nasze skromne progi:







9 komentarzy:

  1. Ależ wzruszająca opowieść :) Takie wspomnienia są bezcenne i mają wyjątkową wartość sentymentalną.
    Teraz zaczynacie nowy rozdział i na nowo będzie tworzyli swoją historię.
    P.s.
    Tak ciekawe zdjęcia porobiłaś Kochana, że kuchnia zdaje się nie mieć końca ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dodoałam, że to ja
    M. ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. =o) hej to Ty - domyslilabym sie nawet jakbys nie dopisala ;o* ;o)))))))

      Z histori niesposob wszystiego opisac ale najwazniejsze ze cala zapisana jest w mojej pamieci i serduchu.
      I toczy sie dalej, bedzie toczyla sie dalej, w nowym miejscu, nowymi rozdzialami. Tak jak piszesz.

      PS. no wiem wiem, powinnam chyba dopisac na gorze, ze zdjecia wypadaja lepiej jak mieszkanie w rzeczywistowsci - ta kuchnia przeciez ma koniec i to calkiem blisko! ;o) Lukasz tez jak je zobaczyl, stwierdzil chyba ze jakby nie wiedzial ze to jego mieszkanie to sam by je wynajal ;o)

      Usuń
  3. Ilez ja miałam mieszkań do tej pory. No niech policzę... Teraz jest 6. Samodzielne, po wyprowadzce od rodziców. W każdym zostawiłam kawałek siebie... Nie dziwię się, że jest Ci żal Linko, ale chyba radość z kolejnego mieszkania jest jednak większa? ;)
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szesc to imponujaca liczba w tej sprawie =o) - masz doswiadczenie.

      Tak, oczywiscie ze tak, cieszymy sie na nowe cztery katy niezmienrie! :o)))))))

      Usuń
  4. Linko, dla mnie to mieszkanie wygląda naprawdę fajnie i całkiem szczerze to piszę. I domyślam się, że będziecie wspominać to miejsce już zawsze z ogromnym sentymentem, chociaż nowe miejsce z pewnością szybko oswoicie i pokochacie. Bo w końcu będziecie tam razem:-P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zolwico moja droga :o) to pewnie troche zasluga zdjec ;o) ktore staralam sie przeciez zeby byly jakos tam ladne ale i fakt w tym jest ze znajomym, ludziom ktorzy byli i widzieli na zywo mieszkanie z reguly sie podoba i pytaja mnie "dziewczyno co ty od niego chcesz, przeciez tu tak fajnie macie?", nam sie chyba tak marzy odmiana i nadanie stylu calosci, remoncik i nowa sofa, ze juz nie zauwazamy ze jest przeciez ok. :o) A jest i bylo bardzo OK przez te lata, ktore w nim spedziismy.
      :o)
      Dziekuje za mile slowa! :o*

      Usuń
  5. No fajny ten Wasz Wohnung! ;-) I tyle wspomnień.. :-)))
    Ja w Anglii zmieniałam kilka dobrych razy mieszkanie, ale za każdym razem trochę było mi żal.. Bo w każdym miejscu zostawiamy swoje wspomnienia i wiele chwil z naszego życia... :-)

    No to teraz czekamy na nowy Wohnung! :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w sumie to ja wszystkie te wspomnienia ma zamiar wlasnie zabrac ze soba ;o) :o) wiem wiem, wiem co masz na mysli :o) i zgadzam sie i powiem Ci, ze kawal historii wydarzyl sie w tym mieszkaniu, ale przeciez kolejne hiostrie i hostryjki przede mna, przed nami :o)

      czekamy czekam ACH jak czekamy! ;O)

      Usuń