“This life is what you make it.
Not matter what, you’re going to mess up sometimes, it’s a universal truth. But the good part is you get to decide how you’re going to mess it up.
Girls will be your friends – they’ll act like it anyway. But just remember, some come, some go. The ones that stay with you through everything – they’re your true best friends. Don’t let go of them. Also remember, sisters make the best friends in the world.
As for lovers, well, they’ll come and go too. And babe, I hate to say it, most of them – actually pretty much all of them are going to break your heart, but you can’t give up becuase if you give up, you’ll never find your soul mate. You’ll never find that half who makes you whole and that goes for everything.
Just because you fail once, doesn’t mean you’re gonna fail at everything. Keep trying, hold on, and always, always, always believe in yourself, because if you don’t, then who will, sweetie?
So keep your head high, keep your chin up, and most importantly, keep smiling, because life’s a beautiful thing and there’s so much to smile about.” — Marilyn Monroe

czwartek, 2 sierpnia 2012

fitnesslinka (no może wkrótce ... ;o) )

źródło: internet
Wiecie gdzie ja wczoraj byłam?
Co ja sobie (NARESZCIE) postanowiłam?
:o)

Zapisać się do fitness studio. Wczoraj miał miejsce mój pierwszy trening.
...
O RAJU!
Powrót do aktywności sportowej po latach LATACH nicnierobienia może człowieka zabić ;o).  No dobra - fizycznie nie robi nam wielkiej krzywdy poza mega zakwasami dnia następnego .. i nastpnęgo ... i następnego prawdopodobnie też ale ALE(!) PSYCHICZNIE MOŻE WYKOŃCZYĆ ...

cios 1 - jak trener, naturalnie przystojny, zaprasza mnie i równie niedoświadczoną towarzyszącą mi koleżankę na przód sali, abyśmy jako te 2 NOWE  (NO KU*WA! ;o) mamy to wypisane na czole czy jak? ;o) ) lepiej go widziały ...  To my na kwadrans przed rozpoczęciem kursu, zajęłyśmy sobie najlepsze (naszym zdaniem) miejsca dla początkujących na końcu sali, a ten nas na dzień dobry SRU-przed całą publiczność, pięknie!

cios 2 - jak zdaję sobie sprawę, że nie mam kompletnie żadnej siły w ramionach - pudding zamiast mięśni, mam po 1kg na sztandze z każdej strony podczas gdy pozostali wymachują 3kg A JA PRAGNĘ UŻYWAĆ SAMEJ SZTANGI bez ciężarków PLIS! ;o).

cios 3 - jak obok mnie hasa wysportowana pięćdziesiątka, trzaska pompki niczym pieprzony żołnierz w wojsku a ja jak przy pierwszej próbie padłam na brzuch (i twarz) tak już leżę padnięta ... (z manewrów wojskowych to na rozkaz "padnij" chowanie się do okopów jest obecnie maksimum moich możliwości - ale za to szłoby mi to całkiem sprawnie coś czuję) a pięćdziesiątka góra dół, góra dól i jeszcze się uśmiecha - LITOŚCI! ;o)

cios 4 - jak dla wybranych ćwiczeń trener demonstruje "opcje dla mniej wyćwiczonych" (jak to ładnie powiedziane) puszcza nam oczko z uśmiechem A MY NIE POTRAFIMY WYKONAĆ NAWET TEJ OPCJI ;o) (czuję za to, że znalazłybyśmy dość pary, żeby przygrzmocić pięćdziesiątce z boku ... (jeszcze TA JEJ OPALENIZNA!) ;o) )

Z 75 minut NAJBARDZIEJ podobały mi się te ostanie jak leżeliśmy na matach, mieliśmy zamknięte oczy i ćwiczyliśmy wdech i wydech ;o) - właściwie to ja to ćwiczenie wykonywałam miejscami podczas całego treningu NARESZCIE WSZYSCY POZOSTALI POSZLI W MOJE ŚLADY i nie leżałam już tak sama! ;o)))))))

Także moja ambitna psychika dostała wczoraj niezły łomot. Ciało jakoś sobie radzi. Mam (nie)małe kłopociki  z wchodzeniem po schodach, podnoszeniem ramion ku górze ale długopis w pracy zdołałam utrzymać ;o).

Tak naprawdę BARDZO :o) mi się podobało i już nie mogę się doczekać, żeby tam wrócić.
Wybrałyśmy się na BODY PUMP - efektywny trening mięśni przy energicznej muzyce. Dwie z koleżanek mają już z nim doświadczenie, uczęszczają od roku i bardzo nas, pozostałe dwie zachęcały. Fajnie było się tak RAZEM wybrać, raźniej i przyjemniej niż samemu. Większość ćwiczeń ten pierwszy raz wykonywałam na pół gwizdka, żeby się nie przeforsować ale już w głowie mam dzień, marzenie o dniu, w którym wykonam wszystkie te ruchy z taką lekkością ja sam trener (albo chociaż TA pięćdziesiątka!) ;o).

Dzisiaj choć tu i tam boli, czuję się świetnie, taka zadowolona - brakowało mi sportu, ruchu. W przeszłości byłam aktywna, biegi, siatkówka, tenis stołowy czy taniec - przypomniałam sobie jak fajnie się wtedy czułam. O chęci odbudowania kondycji i sylwetki nie wspomnę :o).

Także uwaga, Linka zaczęła się ruszać - lepiej późno niż wcale! :o)
W planie mamy 2 - 3 razy w tygodniu. BODY PUMP na pewno, ja osobiście chcę także spróbować Dance Aerobic i ZUMBA, być może będzie można trochę pożonglować między kursami.

Następny raz dla mnie 13 sierpnia (w przyszłym tygodniu mam urlop i słodkiego gościa pod moją opieką, o czasie z którym na pewno nie omieszkam opowiedzieć :o) )

Tymczasem ...
PS. Te koszulki na załączonym obrazku - właśnie dokonałyśmy na nie zamówienia :o) trafiła mi się naprawdę zgrana i udana ekipa sportowa ;o)))))))
źródło: internet




źródło: internet


18 komentarzy:

  1. Linko, jesteś dziś moim guru, bo sprawiłaś, że się śmiałam w głos, sama do siebie i do Twojego bloga!:-P Ja miałam wczoraj swój pierwszy raz w naszym miejscowym gymie i też mi się spodobało, dziś znowu pędzę:-P Niestety, nie będę mogła kontynuować treningów, moja darmowa wejściówka wygasa w niedzielę, a na roczny abonament nie mogę sobie pozwolić [heh, ze względu na Bardzo Ważne Plany;-P], więc zostaje mi jogging. Co mnie jednak specjalnie nie martwi, bo się zwyczajnie w nim zakochałam, o czym już zapewne wiesz:-P Jestem pewna, że dojdziesz do poziomu trenera [albo chociaż TEJ pięćdziesiątki;-P] szybciej niż Ci się wydaje! Ja sama jestem zdziwiona, że wczoraj nie spadłam z bieżni po piętnastu minutach, właściwie do spędziłam na niej samej prawie godzinę, po czym dorzuciłam jeszcze trochę ćwiczeń na różnych dziwnych i śmiesznych przyrządach. I dzisiaj NIC mnie nie boli! Jednak jogging się przydał:-P Powodzenia w powrocie do aktywności! A koszulki niczego sobie!:-P

    OdpowiedzUsuń
  2. :o) wiem doskonale jaką miłością pałasz do joggingu, dlatego myślę, że i bez gymu będziesz czerpała mega satysfakcje ze swojego sprotu. JAK JA CI ZAZDROSZCZĘ BRAKU BÓLU DZISIAJ!!! :o))))))) Jak widać jogging swoje robi. Brawo!
    No to niech się kondychy w ten czy inny sposób wyrabiają - DO BOJU! :o)
    A BWP niech się spełniają! Trzymam kciuki :o).
    Pozdrawiam i dziękuję, ciszę się, że pośmiałaś się troszeczkę z mojego (nie)sportowego-*nie)szczęścia ;o)))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahah ty modelko jedna!!!! tez chodzilam na Body Pump i poczatki byly identycznie jak Twoje!!! ale tez na Body Combat jak dla mnie jeszcze fajniejsze teraz przerzucilam sie na taebo i cwicze w domu ale sluchaj... u nas znowu byla taka pani chyba z Chin ona skalala jak na sprezynce normalnie!!!!!! nie moglam sie nadziwic skad!!!! w tej kobicie tyle sily, energi i wytrwalosci!!!???? ja myslalam sie sie zasapie na smierc a ona nawet nie miala przyspieszonego oddechu!!! Bo Body Pump niezle zakwasy, po Combacie nogi nie mozna podniesc a tylek tak boli ze nie mozna siedziec hahaha ale coz sie nie robi ... prawda??? Ah Linku uwielbiam Twoj humor Slonce!!!! A ja tez tak jak zolwica dodalam jogging i plywania i teraz juz lepiej z tym oddechem ale taaaaak doskonale cie rozumiem!!! Linkus milego wieczorku!! and fight bebe fight! :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SYL! :o) Zadalas mi cios 5 tym WSZYSTKIM co Ty trenowalas badz trenujesz ... o ludu ... jakbysmy poszly dzis (no dzis to nie bo sie ledwo ruszam ale za dni pare) razem na trening to pewnie dzialabys na mnie ja na Ciebie ta chinka ... :o). O jej zeby to ja sie choc polowa takiego sportowego doswiadczenia jak Ty w przyszlosci pochwalila ...
      :o)))))))
      Dobra, to ja WALCZE i ciesze sie ze poki co z tego choc taki pozytek, ze przynajmniej Was tutaj rozbawie. (Trener pewnie tez mial wczoraj swoj ubaw, tylko tego nie okazal ;o) ).

      Usuń
    2. No tak slonce nic sie nie martw ja jestem tez TROCHE starsza od Cie:-))))) dorobisz sie swoich takich doswiadczen, ja tez nie raz rozbawialam trenerow i inne wycwiczone kobitki wierz mi ale kurka od czegos trzeba przeciez zaczac!!! :-))) fajnie by bylo pojsc z Toba, mialybysmy niezla zabawe:-) Sciskam!

      Usuń
    3. :o))))))) o TAK! co jak co ale mięśnie brzucha to na pewno poćwiczyłybyśmy trochę ze śmiechu ;o).
      who knows ... never say never! ;o) :o*

      Usuń
  4. Uwielbiałam zawsze takie fizyczne zmęczenie materiału, taki sportowy wycisk działała na mnie orzeźwiająco.

    OdpowiedzUsuń
  5. Linko, ale się uśmiałam!super to opisałaś;-) ja się nie nadaję na takie formy gimnastyki...ale za Ciebie trzymam kciuki!
    buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymaj mocno! :o)))))))
      (Choc jeszcze pewna nie jestem czy Ty lepszej decyzji nie podjelas trzymajac sie od takich form sportowych z daleka ;o) )

      Usuń
  6. a ja chyba wezmę z Ciebie przykład i już po ciąży tez zacznę na jakiś fitness chodzić, albo chociaż na basen, bo będę miała co zrzucać:D A przy okazji odetchnę od mojej gromadki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafie sobie wyobrazic Joasiu ze bylaby to prawdziwa chwila wytchnienia pomimo wysilku fizycznego, jak tylko znajdziesz czas checi i mozliwosci polecam. A teraz dbaj o siebie i Fasolke jak namniej sie wysilajac :o).

      Usuń
  7. Podchodziłam podobnie do roweru (jak przysłowiowy pies do jeża) ale jak już zaczęłam jeździć-satysfakcja niewyobrażalna. Mam nadzieję ,że podobnie będzie we wrześniu. Zamierzam zapisać się do szkoły tańca, na odwlekane przeze mnie od kilku lat zajęcia.

    Pokrzepiający post ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ten Twoj jez to taki domowy, stacjonarny czy mkniesz w terenie? :o)
      Szkola tanca powiadasz? COS FANTASTYCZNEGO bardzo ciekawa jestem jakie zajecia wybralas! Satysfakcja gwarantwoana - bede Cie dopingowac! :o)))))))

      Usuń
  8. No to brawo :)
    Cieszę się z tej aktywności i czasu poświęconego sobie, swojemu ciału i duszy, bo samopoczucie po treningu jest niesamowite :)
    Buziakuję :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :o))))))) Ty to wiesz co to sie czuje i ze sie tego potrzebuje ... :o* ;o)

      Usuń
  9. O matko, Linuś, ale się uśmiałam!!! :-))))))
    Już dawno w głos tak bardzo się nie śmiałam. Mistrzostwo świata ten Twój post! :-D
    Już cię tam widzę, i tą pięćdziesiątkę i te ćwiczenia dla mnie wyćwiczonych... hehehehe ;-)))
    Wiesz, jak ja kiedyś chodziłam na fitness to też zawsze najwięcej z wszystkich po prostu leżałam na macie, bo tak byłam zmęczona. ;-) Ale miałam taką instruktorkę, która zawsze wszystko widziała i od razu krzyczała, żeby się podnosić! ;-)

    Buziaki! :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a zatem you welcome co do rozbawienia ;o) cala przyjemnosc po mojej stronie (i piecdziesiatki zapewne ;o) ), mam nadzieje stopniowo podnosic sie z tej maty i nie musiec unikac wzroku trenera, poki co ciesze sie ze mnie nie pogania ;o) :oP

      Usuń